125706  Poems Read Home Login

  Feelings World

Kryształowy Świat Rozdział III - Miłość


III. Rozdział  - Miłość

To Ty?
Przyszedłeś następny ,czy pierwszy?
Byłeś i jesteś
A może to już wspomnienie?
Moje myśli są z tobą
Ale ja jestem tutaj
Jestem sama i nie wiem
Czy coś straciłam ,czy zyskałam?
Ale dziękuję,za to,że byłeś
Za ten pierwszy uśmiech
Za twój telefon
I za to co było potem
Tak mało się znamy
A przecież tak dużo wiemy
A może tylko nam się tak zdaje?
Gdzie teraz jesteś?
Dlaczego nie możesz być przy mnie?
Wiem nie jestem tak wspaniała,
Jak świat ,który musisz poznać
Ale gdy tu wrócisz,może dokończymy ,
To co się tak prosto zaczęło.



Wspomnienie
Przeglądam niepotrzebne przedmioty
Bo wstydzę się,że siedzę tu sama
To nie są miejsca dla samotnych
Ale co mnie to obchodzi,
Przecież mam ciebie, jesteś w mojej głowie
Czuję cię tak mocno
Że żadna samotność już nic mi nie zrobi
Stałam się silna,wciąż cię słyszę ,widzę ,czuję
Tak jesteś tu
Patrzysz siedząc z drugiej strony stołu
Uśmiechasz się i całujesz
Tak ty wciąż jesteś ze mną
Nie ma nikogo więcej
Bo tylko my jesteśmy wciąż razem
Przecież żyjemy na tym samym świecie
Australia,Kanada,Polska
To wszystko jest jednym tajemniczym  ogrodem
W którym podziwiamy te same pejzaże
W którym zrywamy te same kwiaty
I w którym czujemy się tak dobrze
Jak wszędzie bo jesteśmy razem.



Zdobywca
Wkroczyłeś na moje terytoria
Zawładnąłeś nimi bez pytania
Jak Wilhelm Zdobywca
Milczałam, wyrażając zgodę,
Na twój angielski imperializm
A teraz co, wycofujesz się ?
To strach każe ci gasić
To co wcześniej rozpaliłeś
Nagle chcesz pokoju
Bawisz się w dyplomatę
Chcesz przyjaźni, a zapomniałeś już
Że jeszcze przed chwilą
Miałeś już prawie wszystko.




TRZY  NOCE W ZAKOPANEM

Wybiegłam ci na spotkanie
I upiłam się twoją bliskością
Zanurzyliśmy się w sobie
I spadliśmy zadziwieni
Trwając w tym radosnym upojeniu
Nie mogąc znaleźć sobie miejsca
W łożu naszego rozbawienia
Roześmiani

                                Drżałam jak liść
                                        W porywie wiatru ,którym byłeś
                                        Z zimna i przestrachu
                                        Przed burzą ,którą na mnie spadłeś
                                        Przylegałam do ciebie
                                        Jakbym chciała ukryć się w tobie
                                        A ty drżałeś jeszcze mocniej
                                        Przepraszając...
Odkryłeś mnie
Teraz ja musiałam odnaleźć ciebie
W mroku po omacku
Prowadziłeś mnie ,pomogłeś
Bo sama byłam jeszcze zbyt nieśmiała
Żeby spojrzeć przed siebie
Teraz ja czułam się winna
Świętokradztwa.





Niezastąpiony
Niezastąpiony
Odbijasz się w każdym ,
Wzroku ,dłoni ,ustach
Lustrzany salon
Wszędzie ty                                Szał
I tylko ty                            Won naiwności!
Choćby w oczach innego          Wynocha złudzenia!
Nawet w jego objęciach           Jestem tylko ja
Narzędzia pieszczoty               I moja pustka
Zastąpieni                             Nie chcę już niczego
Nie dość dobrzy                           Was krążących małżonków
By zająć twoje miejsce        Waszych rączek i języczków
Po drugiej stronie lustra     Proszących o tak niewiele
  Zaraz znajdę kamień               I ciebie też
  I rozbiję całe to szkło!        Wszyscy jesteście
                                         Tylko ucieczką



Lustro
Nie mogę nic rozbić
Bo to wy jesteście moim odbiciem
Każdy z osobna i ty, wyjątkowy
Bez was to ja jestem jak lustro
W pokoju bez światła
W ciemności
Nie widzę nic ,nie ma mnie
Więc wychodzę ,wam na spotkanie
By zobaczyć znów siebie
W swoim odbiciu
By nie zapomnieć ,że istnieję.




Każde miejsce jest dobre
Dla osiągnięcia żadnego celu
Mój cel jest zbyt prosty
Żeby mógł przetrwać
Zbyt cichy i słaby
By ktoś go usłyszał
Zbyt prozaiczny i niemodny
Żeby można go nazwać celem
Więc jest to taki
Mój żaden cel
Do którego zawsze będę dążyć
W każdym miejscu.  





Kolejny bogaty dzień
Kolejna rzeka bez wspomnień
Kolejne miejsce do siedzenia
Kolejna przestrzeń do zapełnienia
Kolejna melodia ,film
Kolejny tłum bez twarzy
Kolejny most zarwany
Kolejny bilet na pociąg
Kolejna droga przed siebie
Kolejne spotkania
Kolejne rozstania
I kolejna ja
Wciąż w tym samym miejscu
Pustym miejscu.





Byliśmy jak dwa nocne motyle
Twój kształt w ciemności
I ja lecąca do ognia
Byłam już bliska
Odkrycia tej tajemnicy
Ale bałam się
Umrzeć w twoich ramionach
Zgubiona już
Nie mogłam zginąć ponownie
Więc zatrzymałam się
Gdzieś w połowie drogi
I stanęłam na rozdrożu
Między tobą a mną.



Przypływ
Zatonęłam
Nie ma świata
Jesteś ty
A ja zginęłam
Choć zdążyłam uciec
Przed twoją bliskością
Ale utopiłam się
W rozdartej tęsknocie
Za tobą



Otchłań
Dotykam wnętrza czarnej otchłani
I czuję śmierć w ręku
Obracam ją w palcach
Tańczę z nią w blasku księżyca
Bezwstydnego walca ciemnych myśli
Przenikam jej bezcielesność
I czuję ,że mam ją w sobie
Ona jest cudowną studnią
W której codziennie chciałabym zatonąć
I dotknąć jej duszy ,
Rozszarpać jej serce
I wchłonąć wszystko
Co ukrywa przede mną.  
  
    

      Puls
Pod ciśnieniem
W strzykawce życia
Moja krew pulsuje
Chcę się wydostać
Lecz ściany są silniejsze
Więc poddaję się
Ucisk pozostaje
I rośnie w mojej głowie
Jak wielka tarantula
Węzeł niechcianych wydarzeń
Niezależnych od mojej woli
A ja duszę się
Czuję , że eksplozja
Jest już blisko
Może rozbiję ściany
Może zginę
Niewidzialne macki
Zasłonią mój świat
I pochłoną bez reszty.




 
Spokojne wyjście
Z ramki rozsądnej normalności
Igraszki w chłodnej głębinie
Naszych niedoszłych pragnień
Biegłam bez przekonania
Nie chcąc cię przegonić
W tym wolnym pędzie
Do nieprzyzwoitej nicości
Przeskoczyłam mrok
I znalazłam się znów
W punkcie wyjścia
Jakby nigdy nic.




Do S.J.
Spotkanie po dwóch latach
I dwie odległe drogi
Przestaliśmy już mówić
Tym samym językiem
Farsa zamknęła nas dla siebie
I już nic nie potrafi uzdrowić
Tej napiętej pseudo-luźnej atmosfery
Choć próbowaliśmy nawet
I tej jednej słodkiej ścieżki
Którą też zakryła Ona
Staliśmy się groteską
Splecioną mitem o przyjaźni
I nie potrafimy już nic zmienić
Choć dalej jest nam dobrze
Nawet męcząc się ze sobą
Przecież to tylko chwila
Więc nie ma się czym przejmować
I tak trwamy osobno-razem
Zamknięci we własnych wnętrzach
Odległych od siebie
Jak dwie gwiazdy
Które nie wiadomo dlaczego
Czasem się spotykają.




Erotyk
Weszłam do mrocznego korytarza
Dwojga ciał
Splecionych nadzieją
Wspólnego poranka
I rozpłynęłam się
W tej słodkiej niemocy
Świata nocnej pobożności
    A ty błądziłeś
    Bojąc się trafić
    Na nieodpowiednie wrota
    Za którymi mógłbyś
   Odkryć zbyt wiele
  Nieśmiało przenikałeś
  Bez celu - w sen..




Ekstaza
Schodzę pod ziemię
Hazardu istnienia
I jestem w tym tunelu
Rozkosznej uległości
Wijąc się , ze śmiechem
Przegryzam więzy
Rozsądnej uczciwości
I tonę w kałuży
Ekstatycznej odrazy
Niepewna jutra





Uzależnienie

Czym jesteś kobieto bez twarzy?
Nieznaczącą maską przeciętności
Twoje usta są tylko głuchym milczeniem
Twoje oczy mętną kałużą
Twoje słowa tylko błahostką
Twoje ciało jest tylko formą
Jesteś tylko pyłem muskającym ziemię
Bez potrzeby
Jak bardzo jesteś uzależniona
Od tego spojrzenia na ciebie
     Ty sama jesteś niczym
     Wy stajecie się wszystkim
Jesteś  młodą Boginią
Twoje usta są jaskinią rozkoszy
Twoje oczy niezmierzoną głębią
Twoje słowa są mądrością życia
Twoje ciało ścieżką do raju
Stajesz się wszechświatem
Dopóki ktoś nie odwróci wzroku.
 



              Oddalenie
Już nie czuję cię tak mocno
Twój zapach wietrzeje
Pozostał już tylko
Pusty podmuch zapomnienia
Twoje oczy oddalają się
Jak stado ptaków
Ginących w błękicie oceanu
A ja zostaję
Wgnieciona w swój mały świat
Znów wstydząc się
Własnych kroków
I rąk bez oparcia
Nie jestem już silna
Samotność owija mnie swoim płaszczem
Stajemy się jednością
Ona jest moją duszą
Ja stałam się jej wcieleniem
I zgubiłam się w niej
I nie wiem już gdzie jestem
I nie wiem kim jestem
Ona jest wszędzie.
 



Powrót do świata
Kapłanka spokojnej normalności
Mieszka tu chwilowo
Próbuje przesłonić przestworza
Czarne odmęty niebytów
Uśmiecha się pobłażliwie
Pogodzona ze światem
Odmierzam jej czas
Kiedy wypadnie z zakrętu
Kiedy ulegnie wypadkowi
I znów skoczę w przepaść.

              


Pokora
Zamknięta w puszce własnego ja
Zapomniałam o istocie świata
Zapamiętana w tańcu
Wirując , wchodzę coraz głębiej
Do wnętrza własnych wyobrażeń
Przecież to nie ja jestem zagadką
Na którą wszyscy szukają odpowiedzi
Ani nawet żaden z was
Jesteśmy tylko elementem układanki
Żeby tylko udało się odnaleźć
To właściwe miejsce w odpowiednim czasie
Żeby tylko nie zniszczyć świata
Żeby tylko nie przegapić szansy
Uczestnictwa w ewolucji życia
A potem móc spojrzeć sobie w oczy
Z dumą  - nie wstydem...



         Epizod I
Otuleni ciepłem uśpionych serc
Zastygaliśmy w mikroklimacie ciał
Zatopieni w tkliwej szklarni duszy
Otwieraliśmy na oślep kolejne okna
Aż zachłyśnięty nadmiarem powietrza
Zatrzasnąłeś okiennice
A ja odwróciłam się zagubiona w mroku
Tak potrzebowałam ciepła
A ty nagle zrobiłeś się skąpy
I tak okrutnie uczciwy już na wstępie
Nie dając mi nawet szansy na nadzieję
Że tym razem nie zatrzymam się...
Rozbita o skałę zimnego serca
I to ty najserdeczniejszy człowieku świata
Który dałeś mi kolejną chwilę życia
Nie potrafiłeś podarować mi nawet złudzenia
Że to za tobą wciąż wyglądam z okna
Mojego samotnego pokoiku na piętrze.




Epizod II
Obdarłeś mnie z czarnej sukni nocy
I czekałeś na pozytywną reakcję
A ja zawstydzona i oślepiona
Schowałam się na chwilę w sobie
Szukając pomocy w prywatnym świecie
Osobistych perspektyw
I odeszłam od ciebie , a Ty
Nie mogłeś już nic zobaczyć
Tylko ja wcale nie poczułam się lepiej
Osamotniona z własnej woli
Dusiłam się w tym ciepłym wnętrzu
Czując przez ściany
Twoje nieme wołanie
Tak czekałeś na moją odpowiedź
A ja zgubiłam klucz
I pozostałam na zawsze
W tych czterech ścianach
Intymnej nirwany




Zerwanie
Pobiegłam i przeskoczyłam most
Na którym stałeś
Ale obejrzałam się za siebie
Nie mogąc oderwać się
Od samotności
To ona jest winna
Nie ty , to ja
Biegłam zbyt szybko
I przebiegłam miłość
A teraz nie ma już czasu
Na długi powrót
Bo czekają nowe mosty
Na których stoją inni
Towarzysze podróży
To do nich zmierzam
Z nową nadzieją
Na początek i koniec




Spotkania
Tak wolno mija czas
Między naszymi spotkaniami
Lecz za to, każde z nich jest wydarzeniem
Spomiędzy wielu innych wydarzeń
To dziwne , że mogłoby ich nie być
A przecież są
I stają się częścią naszego życia
Wspólną dla nas wszystkich
Gdyby ich nie było
Czy mogłoby istnieć coś równie wyjątkowego?
Co zdarzyłoby się wśród tylu
Innych zdarzeń , tak niepozornie?



Lubię, gdy...
Lubię kiedy się do mnie odwracasz
I mówisz to
Co tak bardzo chcę usłyszeć
Lubię patrzeć ci w oczy
Udające niepewność
I tak pewne jednocześnie
Że ja lubię kiedy na mnie patrzą
Lubię kiedy się uśmiechasz
Bo mam nadzieję ,że to przeze mnie
Lubię kiedy starasz się
Być takim jakiego chcę cię zobaczyć
I lubię tę nadzieję
Że tym razem nic nie zgaśnie
Przed czasem
Nawet jeśli jest to tylko
Delikatny płomień przyjaźni.



Wędrówka
Zgubiłam się już w tej drodze do Ciebie
Stale wędrując bez celu
Szukając piękna w przestrzeni
Lecz cóż mi po nim ?
Kiedy przecież to do Ciebie idę
A widząc Cię odchodzę
Bo wciąż jest daleko
Nawet stojąc twarzą w twarz
Dystans nie zmniejsza się
Więc uciekam jak najdalej
By znów poczuć co tracę
By znów płacząc tęsknić wciąż od nowa
Żaden ocean nie przesłoni mi twych oczu
Żadne górskie szlaki nie dadzą zapomnieć...
A jednak błądzę dalej
Mając nadzieję ,że kiedyś
Nie będę musiała już odejść.




Tęcza
Biegnę po tęczy
Mocząc usta
W pastelowych odcieniach
Jej przełęczy
Chłonę każdą jej barwę.
Jej ciepło
Pulsuje we krwi,
A ja przenikam
Poprzez jej koloryt
By przejść na drugą stronę
Ciebie
By stać się tylko
Małą cząstką
Pijącą z twoich ust
Własną duszę.



Czemu milczę ?
Ustawiłeś drabinkę
Ku swemu sercu
A ja wspinałam się
I kiedy spojrzałam,
Na Ciebie
I pomyślałam ,
Że już tak blisko
Do Ciebie
To nagle zrzuciłeś mnie ,
I zdziwiony spytałeś
Czemu milczę ?



Powrót do Ciebie
Powróciłeś znów w marzeniu
O błękicie Twych źrenic
Tak słodkich...
O pocałunkach
Tak rozkosznych
I o dotyku
Tak przenikliwym,
Tak prawdziwym...
Jak każde słowo
Zapadłe w pamięci
Naszych chwil.
Nakarmiłeś mnie
Swoim widokiem
I znów jesteś we mnie
Jak drugie ja
Jak odpowiedź
Na wszystkie pytania
Jak zapewnienie
Na niepewność
Jak źródło nowej nadziei
Niekończącej się
Historii naszych serc.




Zauroczenie
Poprzestawiałam figury
I trafiłam na Ciebie
Pionki w grze życia
Poruszamy się z gracją
Na planszy istnienia
Natrafiając czasem
Na króla ,właściwy ruch
Wygraną.
Chwila autentyzmu
W tej grze uczuć
To uśmiech słońca
Na twarzach wybranych
Może przelotny
Ale warto
Za każdym razem
Wygrywać chwile.




Zauroczenie II
Każdy krok wybiega w przyszłość,
Która wciąż jest tylko chwilą
Dla której żyjemy
Więc upewniam się
Że jesteś, że czekasz
Na ten moment
Kiedy znów, przesłonisz mi świat
I zobaczę tylko
Uśmiech Twych oczu
Czekam na mrok
Z którego wyjdziesz
By zabrać mnie
Do wnętrza Swej duszy
Czekam na dłonie
Które porwą mnie do ognia
W którym spłoniemy
Kiedy znów pochłonie nas
Taniec naszych serc.




Erotyk
Oddałam się dziś
Dla Ciebie
Przy Tobie
Choć Cię przy mnie nie było,
Oddałam się
Nie dając nic więcej
Prócz siebie
I nawet nie wiesz
Jak to niewiele.
Płakałam dziś
Przez Ciebie
Przy Tobie
Choć nie widziałeś moich łez
Płakałam
Nie czując nic więcej
Prócz żalu
Że to nie Ty
Leżysz obok mnie.




Dedykacja
Jestem z Tobą
Za twe ręce dające mi rozkosz
Za życie, którym mnie karmisz
Za wspomnienia wciąż żywe
Za muzykę, za wino
Za podróż w nieznane
Dla Ciebie jestem
Dla samotności,którą zabijam
Dla chwili szczęścia,które ofiaruję
Dla śmiechu,którym zarażam
Dla przygody,której chciałeś.





Podróży dzień kolejny
Podróży niepotrzebnej
Którą też dedykuję Tobie
Jak każdą czynność
Nawet tę najbardziej prozaiczną
Oglądam świat
Żeby wiedzieć więcej
Żeby móc dawać Ci
Wciąż więcej
Boję się tylko
Nie zgubić cię po drodze
Boję się,
Że nie znajdę już drogi
Do Ciebie
Bo odejdę za daleko
Bo rozbiję się
Skacząc w przepaść
Z której nie ma już powrotu.




Sarah
Jestem Sarah ,półsenna i mokra
Oddająca cześć swemu Bóstwu
Na różne sposoby
Jestem kobieta ,przechodząca
Świat , tuż obok
Zostawiając wspomnienia
Jestem obłok , który wiatr
Porusza nad ziemią
Jestem cień ,który dotykacie
A ja znikam
Bo nie istnieję dla was.



Powrót
Zapomniałam
Przez moment
O Twoim istnieniu
Pogrążona we śnie
Na jawie
Objedzona przysmakami
Świata
Podanego mi na tacy
Z winną oprawą
Oddaliłam się
By przestać na chwilę
Myśleć o Tobie
A teraz wracam
Znów Twoja
Obmyta z grzechu
Przez miłość
Do Ciebie
Nawet bez Ciebie
Nawet nie z Tobą
Wciąż Twoja.



Epizod
Niezwykłe, że to Ty
Stojący zawsze obok
Doczekałeś się
Tej głównej roli
W moim prywatnym teatrze
A ja przyjęłam cię
Szczęśliwa tą chwilą
Tą sztuką dla sztuki
Wiem ,że dobrze grasz
Już nie raz to widziałam
Nie raz to podziwiałam
Uśmiechając się z widowni
Ty też już znasz
Niejedną z moich sztuk
Od tak dawna
Jesteś zwykle przy mnie
Jak najlepszy widz
A teraz gramy razem
Choć wątpiący
Czy warto inwestować
W to niepewne przedstawienie




Samotność
Wciąż Cię szukam
Stale tęsknię
Zasłuchana w ciszę
Swoje małe smutki
I słodkie radości
Odbijam się od was
Zdarzeń dnia i nocy
By stawać znów
Przed ścianą
Milczącej samotności
Zamkniętej gdzieś
Tam, w samym środku
Głuchej na słowa
Niepewnej nikogo
Niechcącej niczego
Oderwanej od świata
Doskonałej i pięknej
W swych nadziejach
Na samozagładę.




Lubię was
Lubię was
Tych, których spotykam
W swej podróży
Lubię te przystanki
Niemego porozumienia
Lubię wasze oczy
Pełne zrozumienia
Podobne i mówiące
Więcej od ust. waszych
Choć one też
Czasem przemawiają
Prawdą znaną mi już
Bo moją własną
Czasem nieodkrytą
Tym bardziej znaczącą
Lubię was
Niedoszłych, niespełnionych
Kochanków i przyjaciół
Wiedzących więcej
Od innych, którym
Nigdy nie udało się
Dostrzec drogi
Którą można przejść razem
Choćby tylko
Do pierwszego skrzyżowania




Znowu Twoja
Zatopiona przez Ciebie
Na wieki
Stałam się muszlą
Zasłuchaną , czekającą
Przypływu
Byś zabrał mnie
W głąb siebie
Zachłyśniętą
Ogromem Twej Miłości
Oceanie Mój      
Najwszeteczniejszy  


Każda droga
Która oddala
Od Ciebie
Jest błędna
Każda chwila
Nawet najweselsza
Z dala od Ciebie
Jest stracona
Bo tylko Tyś
Mą Miłością
I Szczęściem Mym
Najistotniejszym

Więc czekam  
Zawracając wciąż                  
Z błędnych dróg                    
Którymi kroczę                  
Chcąc na chwilę                  
Wydostać się                      
Z Twojej Mocy                      
Nadaremnie                          
Kiedy Księżyc też                
Podpowiada mi Słowa,            
Żem Twoja
Jak mogłabym
Nie uwierzyć Mu?
Kiedy i serce me
Same śmieje się
Do tych najsłodszych
Z Przepowiedni
Jak mogłabym
Nie ufać sercu
Które same krzyczy
O Ciebie, i wie
Że to Ty właśnie !?


Obraz poetyczny

Uwięziona w kategorii jednego obrazka
Stałam się niewolnicą tkliwej sentymentalności
Proszącej się o wielkość
W imię słów - Samozwańców Miłości
O szalone słowa
Pragnące nie więcej niż możecie otrzymać,
Nie proście o sławę
I nazwę Poezji Na Miarę Wieków
Bo uszyte jesteście
Miarą jednej istoty
Zaszukanej w drugą
Mały obrazku lirycznej świetności
Duś się dalej
W swoim roztęsknionym miasteczku
Bo nie czas jeszcze
Na konstrukcje nowych wymiarów
Zbyt jeszcze nie dojrzałeś
Do takich zawrotnych przeistoczeń
Jesteś jak Mały Książę
Który swymi krnąbrnymi rozkazami
Mógłby nazbyt zamieszać
W świecie nie odkrytych wartości
Więc maluj się dalej
Kryształowy obrazku
Aż dojrzejesz do doskonałości
I wystrzelisz
Tysiącem krystalicznych kwiatów
Które wrosną w ziemię
By narodzili się synowie i córki
Mistrzowie i Małgorzaty
Bogowie i konstruktorzy
Nowego porządku świata.


          
Roziskrzone stada
Chochlików Próżności
Przeszywają mnie na wskroś
By wydobyć się
Perłową Masą
Zuchwałego Wybuchu
Niepohamowanej Radości



Słowa
O moje biedne słowa
Zawstydziłyście się, bo nie wiecie
Czy możecie coś przekazać - temu światu
Przestraszyłyście się
Opowieści o samych sobie
A przecież to nie zbrodnia
Możecie bawić się ze sobą
I układać w podniebne konstelacje
I wnikać w istoty rzeczy
I umierać, nie odkrywając niczego nowego
Możecie bawić się w grabarzy
Lub może bardziej rozgrzebywaczy
Nikt nie trzyma was na wodzy
Bo to ja trzymam lejce
Tego Powozu Wyrazów
A mnie bawi ostra jazda i śmiech
Własnych słów
Rozpędzanych do nieprzytomności
Jak ogniste Araby
Na nowej drodze
Do nieprzyzwoitej i nieposłusznej
Niewiadomości




Słowa II
Więc pędźcie dalej!
Moje perliste rumaki
Do nieznanej odrębności
Do otwartej zmysłowości
Do Początku bez Końca
Lub z wieloma zakończeniami
Na szczyt Góry Lodowej
Wgłęb nieprzeniknionej nicości
Wszędzie gdzie tylko
Zdołacie mnie zaprowadzić
Gdzie zginę
Smagana i smagająca
Batem Pogardy i Buntu
Przeciw Wszystkiemu
Co śmie zwrócić mi uwagę
Że może zbyt szybko jadę
Bądź może, nie w tym kierunku.
    O plugawe niedowiarki
    Istnienia otwartej granicy z cudem
   Jak możecie zatrzymywać mnie w drodze
   Jak możecie nie wierzyć Moim Słowom ?
   Gnanym na kartach
   Poznania Prawdy Doskonałej ?
   Śmieję się do was słowami
   Które głaszczą się nawzajem
   Pobudzając mą duszę
   Do Orgazmu Przetrwania
I czego więcej trzeba
Wymagać od słów
Które nie dbają o sławę ?






Rozstania
I Ty otarłeś się o brzeg mego serca
Odłamując mi go kawałek
Jak każdy, kto podjął się ze mną
Tej gry pozorów
Więc zostaw mnie
Nie dla Ciebie już, oddycham i czuję
I wiem , że nie zostało już nic,
Prócz ciszy między nami




Zima
Ubrałam żelazny płaszcz
By przejść przez zimę
Z obojętną twarzą
Niezaangażowana i twarda
Uzbrojona w niemy uśmiech
Na przekór światu
By mieć siłę
Przedostać się
Przez zimną nicość
Nieczułości
               Kobieta bez czułości
                 Musi być twarda
                 Żeby móc dalej
                 Uśmiechać się
               I nie zgubić klucza
               Do lepszego świata
Więc śmieję się
Idąc dalej
Uzbrojona w obojętność
Silna w swym poczuciu bezradności
Lecz ile jeszcze
Przyjdzie mi brnąć
Przez śniegi i błota
I uczyć się tej sztuki
By po każdej przeprawie
Wyjść nieskazitelnie czystą ?





Wołam Cię

Zakołysałam gałęziami
Drzewa bez korzeni
Wolnego pośród przestrzeni
Przyzywających je do lotu
Z każdym dniem
Jego korona rośnie
Wyzwalając się z ucisku
Gorsetu Młodości
Tak by zaszumieć
Jak najgłośniej
Przyzywając kochanka
Dla którego żyje
Dla którego tańczy
Dziki taniec natury
Pośród wzgórz skalistych
Razem z wiatrem
Grającym na falach
Melodie uniesień
    Wołam Cię
    Mój kochanku
    Pośród nocy
    Wołam Cię
    Szumem wiatru
    Wołam Cię
    Krzykiem sztormu
    Byś rozbił się
    Na tej wyspie
    Gdzie czekam
Jeśli zechcesz
Będę Topolą
Tak bym mogła
Opleść Cię swymi ramionami
Abyś usłyszał
Melodię ptasich skrzydeł
Trzepoczących wśród gałęzi.
Jeśli zechcesz
Będę skałą
Do której przybijesz
Szukając schronienia
Po długim rejsie
Tak bym mogła
Przygarnąć Cię
Odsłaniając wszystkie jaskinie
W których będziesz mógł zasypiać
Możesz być odkrywcą
Możesz wędrować
Po pulsujących  dolinach i wzgórzach
Możesz zdobyć każdy ze szczytów
Możesz odnaleźć drogi do ognistej groty
A ja odczuję każdy Twój ruch
Będziesz dotykać mnie
Dźwiękami muzyki
Którą poczujesz w sercu
Będziesz najlepszym pianistą
Który zagra na mnie
Pieśń Budzących się do Życia
        Wołam do Ciebie
        Mój kochany
        Stojąca na skale ,
        Wpatrzona w Ocean
        Ubrana w suknię
        Z babiego lata i mgły
        I w korale z porannej rosy
        Tak byś przybył poślubić mnie
        Bom Twoją jest Boginią
        Żeglarzu
        Wołam pełna nadziei
        Że trafisz na tą wyspę
        Gdzie czekam



Cisza
Zginąłeś kochanku ze snów
Zatonął twój statek
W głębinie życia
Pośród której zapomniałeś
Gdzie masz dopłynąć
Rozbiłeś się o skałę
Na którą wylałam już
Ostatnie łzy za tobą
Teraz jestem wolna
Oderwana od miejsca
Oczekiwania oblubieńca
Teraz idę tam gdzie czeka On
Ten, który jest i będzie,
Do którego mówię szeptem
A On jest tak blisko
Że słyszę jego głos
Nawet kiedy milczy,
Ten, którego czuję,
Ten, którego widzę,
I który jest mną
Bo ja jestem nim




Narodziny nowego istnienia
Nawet nie wiem
Jak to się stało
Że zniknął gdzieś horyzont
A ja stanęłam
Zatrzymałam swe konie
I jestem tutaj
Bo miłość spotkałam
Tą nową, tą prawdziwszą
Od innych, wyśnionych
I teraz to jest prawdą
Istotą i treścią
A ja trwam w środku
Wydarzeń życia
I nie szukam już więcej
Bo czegóż?
Przecież jesteś już przy mnie
Kochanku i mężu i ojcze
A ja czekam już,
Ale nie na Ciebie
Tylko na malutki cud
Który przynosi miłość
Gdy wreszcie się odnajdzie




Przy Tobie
Schowałam się w Tobie
Pod przykrywką
Swoich i Twoich uczuć.
Nie mogę sobie przypomnieć
Polany, którą biegłam
Wciąż szukając
Ich i Ciebie
A teraz mieszkam tu
W naszym światku
Pełnym nas
Gdzie nie ma miejsca
Dla obcych
Ani nawet dla skrzydeł
Które mogłyby
Zasłonić obraz
Ciebie i mnie
Ciebie dla mnie
Mnie dla ciebie
Schowałam skrzydła
Żeby nie odlecieć
Żeby czuć twoje ciepło
Każdego wieczoru i poranka.
Wypełniłam swoją przestrzeń
Tobą




Myśli podróżne

Październikowe noce wielkich miast
Gdzie umiera hotelowa miłość
Rozerwana kotwicą pożycia
Z krzykiem wypluwającego świat
Na nowo , z przyszłością.
W śmietnikach grzebię czas
Odnajdując istoty praw
Rządzących nieśmiertelnością

Zanurzona w półmroku przestrzeni
Kołyszę biodrami unosząc śmiech
Który przepełnia mnie na wskroś
By wykrzyczeć imiona niebyłe
By wypowiedzieć zaklęcia
Grzmiące niemrawo wśród fal
Łaskoczących mą duszę
Zapomnianymi pieśniami świata.

Łagodna przestrzeń unosi me ciało
Zlewając się z powierzchnią
Szukającą wyzwolenia
Gdzieś za horyzontem
Niepewności
Życie zależy od siły ramion
Szukających po omacku
Miejsca spoczynku
Czy uda się powrócić do domu
I tym razem?




Czasem odchodzę w cień
Jak nieznajoma,
Która jakby przypadkiem
Uczestniczy w życiu
Prawie jak intruz
Nie znający reguł gry
Staram się nadrabiać miną
Swoje wewnętrzne niezaangażowanie
W sprawy tak mi bliskie.
Najgłębiej przeżywa się miłość
Której nie można dotknąć
Której wygląda się za horyzontem mórz
Której szuka się w gwiazdach
A nie tą, która jest przy nas
I staje się codziennością
Tak zwyczajną jak płacz dziecka
Domagającego się zmiany pieluszki
A jednak wracam, gdy tylko
Zobaczę jak przykrywasz chłopców
Patrząc na nich z taką czułością
Że płacz odbiera mi ten wewnętrzny głos
Popychający do kręgu czarownych myśli,
Które czasem dławią
Tą miłość pachnącą życiem.




Żyję naturalnym rytmem codzienności
Przechodząc przez dni w roku
Bez świętego namaszczenia
Wkurzona na ciągłe małe zdarzenia,
Które tworzą moją rzeczywistość
Bez natchnienia nieuświadomionej nastolatki
Wybujałe rydwany ognia namiętności
Gdzieś odjechały
A ja poprzeplatana śmiesznostkami
Z powagą przyjmuję rolę
Narzuconą przez życie
Niepewna celów, do których
Dążyć już mi wypada
Niepewna metod
Jakimi szastam na co dzień
Pewna tylko Ciebie
Że darujesz mi wszystkie niepewności




Szczęście

Otworzyłam serce
Zdradzając sekret
Zwietrzały już
W tajemnej szkatule
Mojego jestestwa
Boże czy wiesz
Jak wygląda szczęście?
Bo ja wiem
Jestem nim
Moje serce śpiewa
Słońce rozświetliło mnie
Od nowa
Kocham, kocham,
Kocham
I tylko to się liczy
I ty wiesz o tym.







©2000 - 2022, Individual Authors of the Poetry. All rights reserved by authors.

Visit My Home Page | Start Your Own Poetry Site | PoetryPoem
[ Control Panel ]  [ Today's Poetry - ALL Poets ]   [ Search ]



monique Message from Monique - Free videos for your poetry. Check them out Go to Poetry Poem youtube channel and get the embed  
YouTube
dreamweaver POETRY BY KRIS ~ DREAMWEAVER - ~WELCOME TO DREAMLAND~ Read my Poems to Know me. I am in my poems.  
dreamweaver
poet5170 Poetry by Elsie - *WELCOME TO MY WORLD* ~ Read my poems full of fact, fiction and fantasy.  
poet5170
malibupoetess Life Lines by Malibu Poetess - Straight forward prose and poetry on life, love, joy and disillusionment.  
malibupoetess
norrie5 Message in poetry - personalised poetry, red heartshaped bottle extra special gift for a loved one  
norrie5
waterdragon Our Next Poet Laureate! YAYA! - Remarkable contemporary poetry by award-winning author of Out of Cullen Street (A House of Madness)  
waterdragon
athanase Poetry by athanase - Feedback and critique requested.  
athanase

poetry2071     kuopenyung      poet6958      poetic2984      dcdrifter  View All Poets
Newest Item: WHEN SOME==FOLKS HAVE NO WHAT--so=--=-ever-=
WHEN  SOME-folks they  have  NO-WHAT=so ever------------------ ... More
Added: 2024-04-25  My Poetry List  PoetryPoem.com      Get a Free Site       Blogs     Stories     Premium Sites